wtorek, 6 października 2009

Blue Mountains

06.10 piotrek

Po naszym gitarowaniu do późnych godzin nie wstaliśmy specjalnie wcześnie. Gdy po porannych prysznicach skończyliśmy śniadanie, godzina zaczeła się już niebezpiecznie zbliżać do południa, a mieliśmy tego dnia jeszcze trochę innych spraw do załatwienia. Wstawiliśmy więc czym prędzej pranie i poszliśmy szukać atlasu drogowego Australii. Gdy z sukcesem zakończyliśmy zakupy, przełożyliśmy nasze rzeczy do suszarki i byliśmy gotowi do ruszenia na spacer po Blue Mountains.

Najsłynniejsza formacja skalna "Trzy Siostry" jest tuż przy Katoombie, po kilku krokach mogliśmy więc już ją podziwiać na tle dolin parku narodowego. Teraz może czas na małe wyjaśnienie: skały w Blue Mountains nie są wbrew pozorom niebieskie, a żółte. Góry natomiast zawdzięczają swą nazwę lasom eukaliptusowym, które wydzielają do powietrza substancje zabarwiające powietrze na niebiesko.

Zanim zrobiliśmy małą przechadzkę po okolicy, wpadliśmy jeszcze do sklepu obok, aby kupić klika pocztówek. Tam jednak naszą uwagę przykuł stojak z australijskimi kapeluszami. Zaczeliśmy od ich żartobliwego przymierzania, ale po kilku chwilach było widać że coś nas do nich ciągnie. Dłuższa dyskusja zowocowała męską decyzją, aby wzbogadzić naszą podróż do outback'u kowbojskimi kapeluszami "made in Australia". Piotrek z Karolem wybrali model ze skóry kangura, a Accek jasny i przewiewny zamszowy kapelusz.

Uradowani nowym zakupem przemierzyliśmy krótki szlak w Blue Mountains. Prężyliśmy się na nim jak trzech Indiana Jonesów, do czasu gdy na naszej drodze przez australijski busz nie spotkaliśmy rodziny z małym dzieckiem w wózku. Cóż, tego dnia oni byli większymi twardzielami.

Przed wyjazdem wpadliśmy wszyscy do lokalengo fryzjera. To co zrobił z naszymi włosami upewniło nas, że będziemy nosić nasze kapelusze do końca wyjazdu. Na drodze do Broken Hill spaliśmy w motelu w małym miasteczku Dubbo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz