poniedziałek, 5 października 2009

No worries!

05.10 accek

Rano zwlekliśmy się z łóżek nie do końca wypoczęci. W końcu spotkaliśmy panią, która tak naprawdę rządzi tą meliną. Powiedziała nam na przykład, że tutaj nocuje się co najmniej 3 noce. Na szczęście nie próbowała tego egzekwować, z resztą już wieczorem się rozliczyliśmy i nawet nie dostaliśmy kluczy. Uprzejmie nas wyrzuciła i pozwoliła skorzystać z bezprzewodowego internetu z ławeczki przed wejściem. :)

"No worries!" to takie australijskie "OK", używane na każdym kroku przez taksówkarzy, sklepikarzy, wszystkich. Zatem nie przejmując się, wypożyczyliśmy samochód --- całkiem eleganckiego Mitsubishi Lancera. Wrzuciliśmy plecaki do bagażnika i... zaczęły się schody. Że też Anglicy skolonializowali ten ląd i teraz wszyscy jeżdzą po lewej! Czujemy się jak z powrotem na egzaminie na prawko, tylko zbyt często mylą się nam migacze z wycieraczkami.


Dużą część dnia spędziliśmy na zakupach, po czym udaliśmy się w drogę w Góry Błękitne (Blue Mountains). Późnym wieczorem dotarliśmy do Katoomby i napotkaliśmy uroczy hostel --- przywitała nas przemiła pani przy recepcji, dostaliśmy właśny pokój za rozsądną cenę oraz... gitarę! Bynajmniej nie poszliśmy wcześnie spać. Trochę nam brakowało chwytów i tekstów, ale przecież mieliśmy gitarę!

Tak nam upłynął pierwszy w pełni australijski dzień. Z niecierpliwością oczekujemy kolejnego --- wreszcie chcemy zobaczyć te góry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz