Ledwo co wysiedliśmy z samolotu, a tu już akcenty polinezyjskie:
Nie obyło się też bez śniadania pod palmą.
W końcu stwierdziliśmy, że czas się gdzieś ruszyć, np. na Bora Bora. Można tam dotrzeć m. in. jachtem. :)
Trudno nie zauważyć, jak wspaniały kolor ma tutaj morze. Nie, to nie dzieło Photoshopa. :)
W tym miejscu słowa już wiele nie wniosą.
Romantyzmu naszej wyprawie dodawała taka oto lampka pokładowa. Nie mogliśmy się oprzeć, żeby się nie pochwalić.
Na koniec tradycyjny bonus --- zdjęcie na naszą-klasę :D
PS. No dobra, to zdjęcie z rekinem to oszustwo, ale płaszczkę naprawdę goniliśmy naszym pontonem! :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hahaahha dobre :D
OdpowiedzUsuń